Suede, The Tears, Brett Anderson i Bernie Butler solo

ditta

tak sobie pomyślałam, żeby tu się przenieść, bo u mnie na jednym poście o Brecie się nie skończy Razz

więc Brett. uważam, że krążek Brett Anderson jest dużo gorszy niż Wilderness poza jednym bonusowym Back To You nagranym razem z norweskim chyba zespołem Pleasure, które zresztą później i tak znalazło się na Wilderness jako singel, tyle że w wersji akustycznej.

moją pierwszą piosenką Suede było Animal Nitrate, szkoda, że tego nie zagrali. zresztą całe Suede jest mistrzowskie, w tym ukochane Pantomime Horse

rozwodziłabym się więcej, ale chyba nie muszę Razz

Concubine

Brett w Suede: istny geniusz!Poznałam ich dzięki znajomej z innego forum i dziękuję jej za to bardzo, bo ten zespół jest świetny i stoi u mnie na jednej z najwyższych półek zespołów wyjątkowych i takich bez których mój świat byłby nudny.Moim pierwszym utworem Suede było "Trash", potem posłuchałam "Beatiful Ones", a następnie ściągnęłam całą "Coming Up" i zakochałam się po uszy Miłość

The Tears jeszcze nawet nie tknęłam, bo cały czas słucham Suede i zakochuje się w nich coraz bardziej, więc duet pana Andersona i pana Butlera zostawię sobie na deser Razz

A Brett solo...nie taki najgorszy, ale też wcale nie najlepszy.Bardzo lubię słuchać "Wilderness" wieczorami do snu na mp4 gdy leżę w łóżku, jeszcze nie zdarzyło mi się tego przesłuchać na kompie Laughing

Jednym słowem: Brett to świetny facet, nie tylko pod względem muzycznym Razz

ditta

na The Tears się rozkleisz. polecam uwadze Apollo 13 i bezsenne noce ze słuchaniem tego kawałka

Concubine

No to w takim razie będę się w końcu musiała zabrać za ściąganie ich jedynej płyty Smile

Bo ja uwielbiam bezsenne noce...

sugar kane

nie znam się za bardzo na suede, ale ostatnio ich debiut leci u mnie prawie na okrągło. fantassssssstyczna płyta.